czwartek, 13 listopada 2014

Epilogo - Thiago Messi

PONAD PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ

- Co ja mam teraz zrobić?
- Nie mam pojęcia.. w chwili, gdy dała mi kosza, wiedziałem, że jest niezłą suką.
- Pique, stul jape. - Wycedził Messi przez zaciśnięte zęby, wpatrując się w zdjęcie, które znajdowało się na okładce gazety. Na zdjęciu znajdował się Cristiano, który w objęciach trzymał niemowlę. To samo zdjęcie znajdowało się na instagramie i facebooku piłkarza i do każdego zdjęcia był ten sam opis 'Buenos dias Thiago Messi!'. - mój syn..
- Już nie udawaj, że obudził się w tobie instynkt macierzyński.
- Pojadę do niej. - Leo ignorując słowa Hiszpana, podniósł się z sofy i ruszył w kierunku drzwi.
- Ejejej! - Pique przeskoczył kanapę i znalazł się zaraz obok przyjaciela. - ty chyba nie mówisz poważnie.
- Właśnie mówię. - Leo przyspieszył kroku i po chwili stał przy samochodzie.
- Zastanów się.. ona Cię okłamała..
- Ja zrobiłem większe gówno.
- Zasłużyła.
- Gerard. - Leo siedział już w samochodzie i opuścił szybę, zapalając wcześniej samochód. - nie będę się na niej wyżywał tylko dlatego, że dała Ci kosza. - Gerard zaniemówił. Patrzył przez jakiś czas na przyjaciela i zrobił parę kroków w tył.
- Rób co chcesz, to Twoje życie.
- Dziękuję, że oddałeś mi nad nim kontrolę. - Gerard już nabierał powietrza w usta, by udzielić odpowiedzi, ale Leo opuścił posesję domu Hiszpana z piskiem opon, kierując się na lotnisko.

~ * ~

W domu była sama. Ronaldo z narzeczona i synem byli w odwiedzinach u Ramosa, a ona sama leżała na tapczanie, czule obejmując uśpione maleństwo na swojej piersi. W tle słychać było cicho włączony telewizor. Patrzyła na synka i nie spuszczała z niego wzroku. Na jej ustach malował się uśmiech. ale nie był on oznaką stuprocentowego szczęścia. Tak naprawdę brakowało jej mężczyzny, który tak cholernie ją zranił. Nie słyszała o Messim od ponad pół roku, ze względu na Ronaldo, jak i na własny spokój. Wystarczająco wiele już zdążyła wycierpieć.
Delikatnie obróciła głowę i spojrzała przez okno. Zauważyła blask reflektorów i domyśliła się, że Cristiano z rodziną wrócili do domu. Ponownie spojrzała na zawiniątko na swojej piersi i delikatnie pogłaskała synka po główce. Po chwili usłyszała dzwonek do drzwi, co ją zdziwiło i zdenerwowało.
- Cichutko Skarbie, wujek zapomniał kluczy. - powoli podniosła się z kanapy i lekko bujała w ramionach małego Messiego. Powoli podeszła do drzwi i przekręciła klucz w zamku. - Leo? - na widok ojca dziecka poczuła, jak serce zaczęło jej nierówno bić. Patrzyli sobie w oczy, jakby ignorując płacz Thiago. Jednak po chwili Leo niepewnie przekroczył próg w drzwiach, a Antonella przytuliła do siebie synka, uciszając go szeptem.
- Porozmawiamy?
- Myślisz, że mamy o czym? - Thiago powoli się uspokajał, więc Antonella przeszła z nim do salonu, gdzie stało łóżeczko. Położyła w nim Malca a ten trzymał rączkę w buzi i przebierał nogami. Do łóżeczka podszedł Leo, który jak zahipnotyzowany przyglądał się chłopcu.
- Chciałbym Cię przeprosić..
- Daruj sobie. - wyszeptała, zakładając ręce na piersi.
- Wiem, że zachowałem się jak chuj..
- Nie tłumacz mi się, ja niczego od Ciebie nie oczekuję.
- Ale ja chcę to naprawić. - oboje spojrzeli sobie w oczy. Antonella minęła Messiego i przeszła do kuchni, a Argentyńczyk posłusznie podążył za nią.
- Nie ma czego naprawiać.
- Jest.. chce o nas zawalczyć.
- Po pierwsze, nie ma już nas, po drugie nigdy już nie będzie.
- Anto.. - Leo zrobił niepewny krok do przodu, a ta zrobiła trzy pewne w tył. - kocham Cię..
- Przykro mi, że tak późno to zrozumiałeś.
- Nie odtrącaj mnie.
- Ja Ciebie?! Kurwa, jesteś śmieszny.. - Antonella gorzko się zaśmiała czując gromadzące się łzy w oczodołach. - to ty niejednokrotnie mnie odtrąciłeś, a na wieść o dziecku spierdoliłeś do Barcelony! Przez cały okres mojej ciąży się nie odezwałeś i śmiesz twierdzić, że Cię odtrąciłam? - patrzyła na Messiego wzrokiem pełnym pogardy, pozwalając pojedynczym łzom spłynąć po policzkach. - tak naprawdę jesteś tu, bo gryzą Cię wyrzuty sumienia, a nie z powodu prawdziwego uczucia, którym ja Cię obdarzyłam.
- Ja.. - tak naprawdę nie wiedział co powiedzieć. Słowa Antonelli bardzo zabolały. Uświadomiła mu jak bardzo ją zranił. W tych słowach było za dużo prawdy, a on bezsilnie starał się doszukać jakiegoś kłamstwa, które mógłby wykorzystać w geście obronnym. - przepraszam..
- Chcę Ci uświadomić, że nasza bajka tak szybko się skończyła, jak szybko się również zaczęła. To był związek bez przyszłości.
- Nie będzie Ci żal?
- Czego? Tych łez? Samotności? Cierpienia? Uwierz, nie będzie mi żal. - przez chwilę panowała cisza. Nie wierzyła, że to wszystko, co dziś powiedziała przeszło jej przez usta. Wiedziała jednak, że tak trzeba, w końcu zrozumiała, że też zasługuje na szczęście.
- Mamy syna..
- Nie zakazuje Ci kontaktów z Thiago, możesz się z nim widywać. - Leo skinął głową i powoli udał się w kierunku wyjścia. Antonella nie spuszczała z niego wzroku i z miejsca analizowała każdy jego ruch.
- Kocham Cię i wiem, że to nie koniec.

______________________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

Jest i epilog :)) 
Nie wiem kto się spodziewał takiego zakończenia, mam nadzieję, że mnie nie zabijecie ;33
Możecie sobie domyślić ciąg dalszy ^^ czy Leo i Anto wrócili do siebie, czy jednak nie ;33 pewne jest to, że planuję kontynuację, ale nie wiem kiedy napiszę prolog, na pewno w przyszłym roku (y)
Dziękuję wszystkim czytelnikom za komentarze i ogromną liczbę wyświetleń :) <3
To tyle :*

poniedziałek, 3 listopada 2014

Ocho - Cobarde

Minął miesiąc, w ciągu którego Leo nie zdobył się na odwagę i nie skontaktował z Antonellą. Zdał sobie sprawę, że jak coraz mniej o niej myśli, to coraz mniej z powodu jej braku cierpi. Każdy dzień spędzał z przyjaciółmi w klubie, poznawał wiele kobiet, ale z żadną nie wiązał wspólnej przyszłości.
Zaczynał się właśnie sierpień i jak co roku postanowił spędzić ostatni wolny tydzień z rodziną w Rosario. Zbiegł po schodach, mając zarzucony ręcznik przez ramię i szczotkując przy tym zęby. Wyłączył wiadomości, które zaraz po przebudzeniu załączył i udał się do kuchni, gdzie splunął do zlewu. Przemył twarz i wrócił do łazienki na pietrze, by się ogolić. Słuchał przy tym muzyki i śpiewał znajome mu fragmenty tekstu. Po dziesięciu minutach opuścił łazienkę i zajrzał do pokoju, gdzie na łóżku leżał jeden z jego ulubionych białych t-shirtów. Założył go i ponownie zszedł do kuchni, by napić się wody. Pijąc ją, wyjrzał przez okno i aż się zakrztusił.
- A ten czego tu chce.. - wymamrotał sam do siebie i powoli opuścił wille. Schował ręce do kieszeni i niepewnie podszedł do mężczyzny, który opierał się o swój czarny, drogi samochód sportowy. - pomyliłeś adresy?
- Niestety nie tym razem. - Cristiano splunął na trawnik i wyciągnął do Messiego rękę. Leo uważnie mu się przyglądał i uścisnął wyciągniętą dłoń. - przyjechałem przeprosić.
- Przeprosić? - Leo był wyraźnie zdumiony. Przez chwilę zapanowała cisza, którą przerwał Portugalczyk.
- Przeprosić, że zniszczyłem Twój związek z moją siostrą.
- Aaaa.. za to przeprosić. - Leo sztucznie się uśmiechnął i odwrócił wzrok. - nie ma problemu i tak nic by z tego nie było, możesz jechać.
- Stój. - Cristiano stanowczo złapał za ramie Messiego i groźnie na niego spojrzał. - powiedz mi prosto w oczy, że Ci na niej nie zależy. - Leo zrzucił ciężką dłoń Cristiano ze swojego ramienia i ciągle patrzył mu w oczy. - teraz powiedz, że jej nie kochasz.
- Od kiedy tak interesuje Cię moja osoba?
- Od kiedy związała się z moją siostrą.
- Już od ponad miesiąca nie jesteśmy razem.
- Ale ona Ciągle Cię kocha. Tylko ze względu na nią jestem dla Ciebie taki miły. - Leo gorzko się zaśmiał i splunął na trawnik. Uciekał wzrokiem za siebie, cicho analizując słowa Portugalczyka. - ona Cię potrzebuje.
- Kto powiedział, że ja potrzebuje jej? - ich spojrzenia ponownie się spotkały, były niemal identyczne, jak miesiąc temu, gdy gotowi byli zatłuc się na śmierć.
- Jeb się. - Cristiano nie widział sensu dalszej rozmowy. Cały gotując się od negatywnych emocji wsiadł do samochodu i z piskiem opon, przeklinając pod nosem opuścił posesję gwiazdy FC Barcelony.

~ * ~

- Ciociu, mogę teraz ja? - Antonella spędzała czas z synem brata. Irina była w pracy, a dla niej czas spędzony z chrześniakiem pomagał zapomnieć o otaczających ją problemach. Cristiano od paru dni chodził poddenerwowany, z nikim nie rozmawiał, a jak już musiał udzielić jakiejkolwiek odpowiedzi, czy informacji, jego głos był pełen jadu, nawet w kierunku Juniora.
Robili właśnie ciasto czekoladowe - ulubiony przysmak Crisa. Antonella z uśmiechem oddała mikser chłopcu i usiadła przy stole, bacznie mu się przyglądając. Z jej ust nie schodził uśmiech, radość dziecka była dla niej w tej chwili najważniejsza. Położyła delikatnie dłoń na swój lekko zaokrąglony brzuch i delikatnie się uśmiechnęła na samą myśl, że za ponad pół roku jej własne dziecko będzie za każdym razem malowało uśmiech na jej ustach. Z zamyślenia wyrwał ją huk, przerażona wstała i natychmiast zaczęła się śmiać, gdy zobaczyła przerażonego chłopca, z masą czekoladową na koszulce. - ciociu.. ja nie chciałem..
- Kochanie! - w oczach chłopca natychmiast pojawiły się łzy, nie zważając na jego ubrudzoną koszulkę, Antonella mocno go do siebie przytuliła i pocałowała w czoło. - nawet najlepszemu cukiernikowi zdarzają się takie wypadki.
- Ale jak tatuś to zobaczy, to będzie zły.. - chłopiec położył główkę na ramieniu cioci i zaczął jeszcze bardziej płakać. Antonella będąc na kolanach, lekko się z nim bujała i próbowała uspokoić. Po paru minutach Junior starł łzy i spojrzał cioci w oczy.
- Skarbie.. tatuś nie będzie zły, zaraz posprzątamy, dobrze? - Antonella szeroko się uśmiechnęła i czekała na odpowiedź chłopca, który palcem zgarniał czekoladę ze swojej koszulki i następnie ją zlizał.
- No dobrze, ale będę mógł wylizać miskę? Tam jest dużo musu.. - Antonella ponownie się zaśmiała i pogładziła chłopca po włosach, przystępując na jego prośbę. Po chwili razem, będąc na kolanach, ścierali brudną podłogę. Gdy kończyli, Antonella usłyszała dzwonek do drzwi. Spojrzeli po sobie z chrześniakiem i następnie spojrzała na zegar.
- Dziwne.. tatuś trening kończy dopiero za dziesięć minut. - powoli podniosła się z podłogi i nie zważając na to, że na jej koszulce i policzkach znajduje się dużo masy czekoladowej, podeszła otworzyć drzwi. - Leo..? - była wyraźnie wstrząśnięta widokiem.. byłego chłopaka. Leo próbował się uśmiechnąć, co naprawdę średnio mu wychodziło. Nic nie mówił, wzrok miał spuszczony i co jakiś czas przenosił ciężar ciała z jednej nogi na drugą. Antonella patrzyła na niego i czekała na jakąkolwiek reakcję, której oczywiście się nie doczekała. - będziesz tak stał i nic nie mówił? - Leo powoli podniósł wzrok i zatrzymał go na jej brązowych oczach,
- Ja.. chciałem porozmawiać..
- Wejdź. - otworzyła szerzej drzwi i zaprosiła go do kuchni, gdzie przy stole siedział Junior, palcem wylizując mus z miski. - Kochanie, pójdziesz do salonu? Ciocia musi porozmawiać. - ciepło uśmiechnęła się do chłopca, który był speszony widokiem Messiego. Posłusznie opuścił pomieszczenie, ściskając w rączkach miskę czekolady. Antonella usiadła przy stole i wymownie spojrzała na miejsce obok siebie, które po chwili zajął Messi. - więc.. o czym chcesz rozmawiać?
- O nas.. - serce podeszło jej do gardła. Myślała, że udało jej się wyrzucić z niego Argentyńczyka, ale z każdą kolejną sekundą patrzenia w jego oczy, zdawała sobie sprawę, że on w nim ciągle jest. - może.. zacznijmy od tego, czy jest dla nas jeszcze jakaś szansa?
- A chciałbyś, żeby była?
- Gdybym nie chciał, to bym tu nie przychodził. - Po raz kolejny na nią spojrzał i szeroko się uśmiechnął. Antonella lekko się zarumieniła i poczuła łzy, które gromadziły jej się w oczodołach.
- Myślę, że jest dla nas szansa.. ogromna szansa. - Leo wyraźnie się ucieszył i mocno złapał za dłonie dziewczyny, po chwili z nią wstając i mocno do siebie przytulając.
- Tęskniłem za Tobą.. - mając ją w swoich ramionach, złożył na czubku jej głowy delikatny pocałunek. Antonella uśmiechnęła się do siebie i jeszcze bardziej w niego wtuliła.
- Ja bardziej Leo. - Messi cicho się zaśmiał i ujął twarz dziewczyny w dłonie, delikatnie ją do siebie przysuwając i składając na jej ustach namiętny pocałunek. Po chwili usłyszeli, jak ktoś z hukiem wchodzi do domu. Leo złapał Antonellę za dłoń i oboje wyczekiwali pojawienia się Portugalczyka. Cristiano miał słuchawki na uszach, ale gdy tylko ujrzał swoją siostrę w towarzystwie Messiego, zdjął je i nie spuszczał z nich wzroku.
- Czy wy..?
- Tak. - Leo szeroko się uśmiechnął co zostało przez Crisa odwzajemnione. Następnie Ronaldo spojrzał na siostrę. - jak zareagował na dziecko?
- Dziecko? - będąc na miejscu Antonelli, najchętniej wymazałabym ten moment z pamięci. Wydawało się, że wszystko idzie ku dobremu, że los dał im kolejną szansę.. było jednak zupełnie inaczej. - Anto, jakie dziecko? - Cristiano przybrał bojowy wyraz twarzy widząc reakcję Messiego. Leo? On nie był szczęśliwy, on był przerażony. Antonella nie wiedziała co odpowiedzieć, próbowała wydobyć jakiś dźwięk, ale z jej ust wychodziło jedynie powietrze.
- Jestem w ciąży.. z tobą, będziemy mieli..
- Co? Nie, nie, nie.. ja.. ja nie jestem gotowy..
- A kto powiedział, że ja jestem gotowa? Leo, razem damy radę..
- Anto. - Leo był oszołomiony.. on ojcem? On nie ma pojęcia o macierzyństwie! Nie da rady, nie planował jeszcze dzieci.. - ja.. ja muszę to przemyśleć.. - patrzył w zapłakane oczy dziewczyny i powoli udawał się w kierunku wyjścia. Antonella zastygła, nie wiedziała co zrobić. Jej oczy pełne były płynu, który swobodnie wypływał z jej oczu. Nie wołała go, nie chciała drugi raz się przez niego poniżać. Ronaldo był wkurzony.. mało, on był wkurwiony. Po chwili dotarło do niego, że Argentyńczyk opuścił jego dom. Zrzucił z ramienia torbę treningową i szarpiąc za drzwi, ruszył biegiem za Messim.
- Kurwa, pojebało Cię do reszty?! Zrobiłeś mojej siostrze bachora i teraz spierdalasz?!
- Kurwa, daj mi to sobie poukładać! - Cristiano szarpnął za ramię Messiego i postawił go przed sobą, zaciskając z nienawiści pięści. - jesteś tchórzem.
- Wiem..
- Wiesz?! To kurwa to zmień! Idź do nie i powiedz, że przy niej będziesz i że wychowasz z nią to dziecko!
- Spróbuj mnie zrozumieć!
- Próbuję i kurwa nie potrafię. - patrzyli na siebie głośno sapiąc i kipiąc od negatywnych emocji. Żaden z nich nie odezwał się słowem, jak i żaden nie zadał pierwszego ciosu. - wypierdalaj.
- Co?
- Wypierdalaj, kurwa! Nie pokazuj mi się na oczy, zostaw moją siostrę w spokoju, nie potrzebuje takiego chuja jak ty! - Leo nic nie odpowiedział. Gorzko się zaśmiał i przeklinając, trzymając się za głowę, udał się do swojego samochodu.
Cristiano wrócił do domu, gdzie w salonie zastał płaczącą siostrą, w ramionach swojego synka.
- Ciociu.. ten wujek nie był dla Ciebie, wiesz? Tatuś znajdzie Ci takiego wujka, który nie zrobi Ci tak brzydko jak ten. - Cristaino dosiadł się do siostry i syna i oboje do siebie przytulił. Antonella ułożyła głowę na jego kolanach i ciągle płacząc, obejmowała się za brzuch.

~ * ~

Minął tydzień, który Antonelli upłynął pod opieką dwóch psychologów i ginekologa, ponieważ Cristiano bał się, że ostatnie zdarzenia negatywnie wpłynęły na płód.
W domu dos Santos Aveiro nazwisko "Messi" było słowem tabu. Dla ich członków, człowiek o takim nazwisku po prostu nie istniał. Antonella nawet nie próbowała wyjawić światu, że jest w ciąży z gwiazdą Barcelony i reprezentacji Argentyny, tak samo jak piłkarz nie pochwalił się, że za pół roku będzie ojcem. Jednakże informacja o ciąży siostry Portugalczyka, nie była już tajemnicą. W każdym z możliwych źródeł informacji można było wyczytać plotki na temat ciąży, jako przyczyny rozpadu związku Messiego i Antonelli. Jedna z gazet napisała, że siostra Ronaldo zdradziła Messiego, a ten nie ma zamiaru wychowywać nieswojego dziecka. Leo nie zaprzeczył, a Antonella nie zwracała na to uwagi. Tak naprawdę było jej wszystko jedno.
Dzisiaj był mecz, Real Madryt podejmował na Bernabeu Atletico. Mecz był niezwykle wyrównany. W regulaminowym czasie nie padła żadna bramka, dopiero w doliczonym czasie drugiej połowy, pięknym trafieniem z rzutu wolnego popisał się Cristiano Ronaldo. Celebracja gola była wyjątkowa, Portugalczyk zgarnął piłkę i włożył ją sobie pod koszulkę, ssąc przy tym palec, Antonella, oglądając mecz w telewizji, szeroko się uśmiechnęła i położyła rękę na brzuchu. Wiedziała, że bramka jest dla niej i jej maleństwa. Po meczu, gwiazdę Realu zaatakowali dziennikarze, którzy sposób celebracji odczytali w zupełnie inny sposób.
- Czyżby Cristaino Ronaldo spodziewał się dziecka?
- Poniekąd tak. - Portugalczyk delikatnie się uśmiechnął i starł pot z czoła. - moja młodsza siostra spodziewa się dziecka i postanowiłem zadedykować jej bramkę w derbach Madrytu.
- Zdradzisz nam tożsamość ojca dziecka? - Cristiano spuścił wzrok i analizował w głowie odpowiedź na pytanie. Po chwili gorzko się zaśmiał i wyjął z dłoni mikrofon dziennikarzowi i spojrzał do głównej kamery. - Ojcem jest niedojrzały skurwysyn. Dziękuję, to na tyle.

______________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

Nie ma szczęśliwego zakończenia, sytuacja Antonelli jest tak do dupy jak mój humor od paru dni, wybaczcie mi, że właśnie na niej się wyżywam :))))))))))))))
I przepraszam, że Messi to taki chuj :((((((((
I przepraszam za tyle przekleństw, ale musiałam w ten sposób podkreślić ogrom sytuacji Antonelli :/
Niebawem pojawi się epilog :3


Do następnego! ;*